Starające się o pierwsze dziecko - 2014

Wysłane przez Pelna_nadziei 

Pelna_nadziei (offline)

19-08-2014 02:26:54

Wielkopolska
Witam, mam na imię Angelika i mam już ponad 20 lat, albo dopiero nieco ponad 20 lat - zależy od sposobu patrzenia na świat, dla jednych tylko, dla drugich aż, ale przejdźmy do tematu.

Długo szukałam forum dla siebie, niestety nie znalazłam. Wszystkie fora na jakie trafiłam i posiadały temat o staraniach były już albo umarłe, albo już nietematyczne, bo kobiety, które zaczynały tam pisać obecnie mają już dzieci (udało im się, czego gratuluje) i nadal siedzą na tamtym temacie.

Mnie zależy by poznać w sieci kogoś, kto tak jak ja stara się o pierwsze dziecko. Chciałabym ściągnąć tutaj kobiety, które nie mają wielkiego doświadczenia w temacie starań, są pełne obaw, ale także nadziei na jak najszybsze powodzenie. Chcę stworzyć tutaj grupę wsparcia, ludzi wzajemnie podnoszących się na duchu, rzucających wzajemnie dobrymi radami i pocieszającym słowem.

Jeśli więc jesteś kobietą, która stara się o pierwsze maleństwo, chcesz możliwie jak najszybciej zajść w ciąże i jesteś 100% pewna swojej decyzji, to to forum, ten wątek jest jak najbardziej stworzony właśnie dla ciebie i innych kobiet takich jak ty.

Z góry przepraszam kobiety piszące w temacie "Aktualnie starające się o dzidzie...", ja naprawdę bardzo chciałam się tam podłączyć do dyskusji, ale tam większość z was ma już swoje pierwsze maluszki, albo jest w ciąży. Dlatego postanowiłam stworzyć ten nowy wątek.

Pelna_nadziei (offline)

19-08-2014 03:06:50

Wielkopolska
Skoro ja założyłam ten nowy wątek, to wypada bym i ja wypowiedziała się w nim jako pierwsza ;-)

Ja staram się o maluszka... ciężko stwierdzić dokładnie czas. Z początku to nie były jakieś intensywne starania, a decyzja by kochać się bez zabezpieczenia, kiedy mamy na to ochotę. Uważaliśmy, że co ma być to będzie wcześniej lub później. Trochę zdołował nas fakt, że powiedzenie "dziecko prosto zrobić, trudniej wychować" jest niesprawdzającym się, bo jak się okazało "zrobienie dziecka (swoją drogą okropne określenie)" nie jest tak proste jakby się to mogło co niektórym wydawać. Minął rok takiego "róbmy jak chcemy", wzięliśmy się nieco za siebie i obliczyliśmy mniej więcej dni płodne, kochaliśmy się już 2 dni przed ich rozpoczęciem, zważając na przerwę by plemniki nabrały siły, nie biły się z sobą, itd. Po trzech miesiącach okazało się, że ta metoda u nas nie poskutkowała. Przeczytaliśmy gdzieś o staraniach w całym cyklu, nawet podczas miesiączki, ale regularnie co 2-3 dni. Uczyniliśmy i tak, ale nadal bezowocnie. Potem był pomysł by kochać się codziennie, to niestety także okazało się nie poskutkować. W końcu udaliśmy się do lekarza tłumacząc się tym, że po dwóch latach bez antykoncepcji my nadal nie zostaliśmy rodzicami, i jak się okazało na pierwszy rzut oka obydwoje jesteśmy płodni. Ja teraz w najbliższym czasie chce wykonać jeszcze te wszystkie dokładne, specjalistyczne badania z "pakietu kobiecości (chyba tak to się nazywa)". Miałam je wykonać wcześniej, ale praca nie pozwoliła, jak wiadomo trzeba się zjawić w szpitalu lub klinice w odpowiednich dniach cyklu. Czekam więc na miesiączkę i ruszę z tymi badaniami. Czy któraś z kobiet wykonywała już takie badania? Ja mam za sobą tylko niektóre z nich. Może wypiszecie mi, w których dniach cyklu jakich badań się podejmowałyście i czy wszystkie były wykonywane w jednym cyklu, bo nie wiem czy mam powtórzyć, te które już mam wykonane, czy też wykonać tylko, te których nie miałam robionych? Mój partner i miejmy nadzieje przyszły ojciec mojego dziecka zrobił badania nasienia, u niego jest wszystko w normie. Czy któraś z was boryka się z podobnym lub zbliżonym problemem do mojego?

Druga sprawa jest taka, że pragnęłabym zaznaczyć, że choć jestem młoda i bywam nieodpowiedzialna, to moja nieodpowiedzialność nie dotyczy spraw dla mnie najważniejszych - czyli rodziny (bardziej tyczy się to spóźnień, chwilami lekkiego podejścia do życia, optymistycznego podejścia nawet do problemów, bo nie ma spraw nie do rozwiązania, a jak są to tylko dziś, a jutro lub w najbliższym czasie znajdzie się jakieś rozwiązanie). Wiem, że mój wiek może co niektórych uprzedzić, ale ja zawsze uważałam, że nie ta magiczna cyfra 18 czyni człowieka dorosłym, a nabyte doświadczenia, przeżycia, priorytety życiowe i plany na przyszłość. Więc tak jak jestem w stanie uwierzyć w niedojrzałą do roli matki 40latkę, tak też jestem w stanie zawierzyć w pewną swojej decyzji o powiększeniu rodziny nastolatkę - wiek moim zdaniem to naprawdę tylko cyfry i one naprawdę niewiele mówią nam o człowieku.

U nas decyzja o dziecku pojawiła się jak grom z jasnego nieba, bo miałam w swoim życiu taki etap, gdy byłam nastawiona na karierę, moje plany na przyszłość były całkiem inne niż te obecne, wtedy nawet nie wyobrażałam sobie być matką. Mówiłam, że jak dzieci to gdzieś koło 28-35 lat, góra jedno, a możliwe nawet że wcale. Gdzieś tam w moim życiu miejsce miały wydarzenia, które miejsca mieć nie powinny w życiu nikogo i z tego powodu przestałam wierzyć w związki, rodzinę, w wyższość uczuć nad koniecznością i wygodą. Jednak z czasem zaczęłam podchodzić do tego zupełnie inaczej, naszła mnie myśl, że głupio jest żyć dla samej siebie. Poobserwowałam nieco kobiety, które pomimo już bardzo dojrzałego wieku były same, bez męża, bez dzieci i wyczuwałam w większości z nich jakiś żal czy też zgorzkniałość, choć mogło mi się tylko tak wydawać. Dzieci co prawda nadal mnie szczególnie nie rozczulały, ale spotkałam osobę, która miała identycznie, i żadne dzieci prócz jej własnych do dziś jej nie rozczulają. Wtedy zrozumiałam, że mój plan na przyszłość nie został sprecyzowany pod kątem uczuć i pragnień, a pod kątem bezpieczeństwa. Ja po prostu uważałam, że z powodu przeżyć z dzieciństwa mogę być wyprana z uczuć, nie mieć instynktu macierzyńskiego i nie chciałam skazywać tego maluszka na taki los. Coraz częściej jednak myślałam o tym, że chyba nie będę potrafiła zrezygnować z tego beztroskiego, pełnego ufności uśmiechu własnego dziecka, tych wspólnych łez i śmiechu. Przyglądałam się tez ludziom w moim otoczeniu mającym dzieci i niestety większość podeszła do tematu "jak się nie zabezpieczę od czasu do czasu to pewnie nie wpadnę", albo "pierw zrobimy, a potem jakoś to będzie". Ja nie przeczę, że większość z nich jakoś sobie poradziło, ale wśród tych osób są też takie, które moim zdaniem jak na razie zupełnie nie nadają się na rodziców, nie mają do dziecka podejścia, cierpliwości, środków finansowych, czasu, chęci do opieki nad nim itd. I ze względu na to co ujrzały moje oczy postanowiłam poczekać jeszcze trochę, aż we mnie pragnienie poczęcia i wychowania dziecka nie będzie tylko młodzieńczym kaprysem, a pewną decyzją, czekałam aż we mnie ta myśl o stworzeniu maluszkowi domu dojrzeje. Poznałam mężczyznę, złączyłam moje życie z jego życiem, pierw przeszliśmy te wszystkie wojny, walki o kompromis, docieranie się itd i obydwoje uznaliśmy, że musimy się zabezpieczać, bo w chwili kiedy my jeszcze nie wypracowaliśmy jak żyć we dwoje bez nieporozumień, nie ma sensu byśmy na taki świat walk i kłótni wydawali jeszcze trzeciego człowieka, który bądź co bądź byłby na nas skazany. Udało nam się przetrwać pierwsze burzliwe chwile, nauczyliśmy się jak być niemal w każdej trudnej sytuacji dla siebie wsparciem i wtedy zaczęliśmy rozmowę o dzieciach. Temat ten wypłynął raczej samoistnie, podczas wspólnych zakupów. Oczywiście nie widzieliśmy tego i do dziś rodzicielstwa nie widzimy tylko w różowych barwach, czy też jako tęczowego doznania. Zdajemy sobie sprawę z nieprzespanych nocy, możliwych bolesnych kolek, wyrzeczeń, kosztów finansowych, naszego zmęczenia, być może nawet i rozdrażnienia, jednak uznaliśmy, że dla tych chwil radości jesteśmy w stanie znieść te wszystkie niedogodności i nawet z nich czerpać radość wspólnych chwil. Nawet raz rzuciliśmy się na głęboką wodę i podjęliśmy się opieki nad trójką maluchów jednocześnie, były to dzieci naszych przyjaciół: córeczka mojej koleżanki trzy miesięczna i dwoje dzieci kolegi męża synkowie niespełna rok i nieco ponad dwa latka. Tą dziewczynką zajmowaliśmy się tylko jeden dzień, ale chłopakami cały weekend. To też nie było tak, że nasi przyjaciele dali nam swoje dzieci do potrenowania, po prostu ja zajęłam się przyszłą chrześniaczką, gdy moja koleżanka zdawała ważny egzamin i w tym celu musiała pojechać do innego miasta, a jej mama leżała w szpitalu, a chłopaki... kolega męża mieszka niedaleko, chciał jeden weekend od bardzo dawna spędzić sam na sam z żoną, i jakby coś nie grało to by przyleciał po te dzieci na skrzydłach. Byliśmy wykończeni psychicznie, ale jakoś sobie poradziliśmy i uznaliśmy, że ta radość tych dzieci, ich śmiech jest warty tych poświęceń i fizycznego zmęczenia. Wtedy już byliśmy na 99% pewni, że chcemy być rodzicami, pozostał 1% finansowy. Nie martwiliśmy się z czego zakupimy pampersy i mleko, ale np jakby dziecko okazało się być na coś uczulone, często chorowało, potrzebowało specjalistycznych lekarstw czy jakieś kosztownej diety, no i oczywiście martwiliśmy się też wyprawką. Nie przemawiały do nas opinie "biedniejsi od was mają dzieci i jakoś sobie radzą", bo my nie chcemy dać dziecku byle jakiego dzieciństwa, pożyczać na chleb, itd, co nie znaczy że chcemy dać mu bogate materialnie dzieciństwo, bo szczerze mówiąc to nie stać nas na prywatne lekcje, wykwalifikowane niańki, szkoły językowe i zagraniczne wycieczki. Być może nigdy nie będzie nas na to stać, ale mamy priorytety - dziecko musi być ładnie i czysto ubrane, być najedzone, zaopieowane, mieć ciepło i czuć się kochane, czuć się naszym darem a nie problemem - czyli jak widzicie chcemy spełnić typowe minimum. Nasi najbliżsi, czyli moja mama i czworo przyjaciół, którzy wiedzieli, że nosimy się z planem zostania rodzicami zaczęli nas do tego przekonywać, ale przekonywać w nietypowy sposób, bo jedni to nam znieśli do domu trzy kartony ubranek po swoich dzieciach, no bo oni mają już dwoje i więcej nie planują, a w ich otoczeniu nie ma nikogo komu mogliby to ofiarować, więc jeśli my mamy komu dać to mamy dać, albo zostawić sobie. Zostawiliśmy sobie. I uznaliśmy, że właściwie wózek, łóżeczko, wyprawka to drugorzędny koszt, bo te rzeczy nie muszą być nowe, bo mogą być tak niezniszczone, że wyglądają na nowe. Wtedy definitywnie odrzuciliśmy zabezpieczenia i od tamtego momentu żyjemy nadzieją, że kiedyś zobaczymy na teście dwie czerwone kreseczki.

Powyżej macie moją historie, ciekawi mnie jakie są wasze perypetie związane ze staraniami o dziecko i pewnością, że chcecie już zostać rodzicami?

Pelna_nadziei (offline)

26-08-2014 14:16:27

Wielkopolska
Widzę, że nie ma tutaj żadnych kobiet starających się o pierwszego maluszka... szkoda ;-(

Kasia03 (offline)

28-08-2014 12:45:50

Angeliko, my się niedługo będziemy starali - za trzy tygodnie zaczynamy.


[link widoczny po zalogowaniu]

agnieszka90 (offline)

01-09-2014 15:08:39

Tyniec Legnicki
My z mężem staramy się od lutego i jak do tej pory bezowocnie =( powoli zaczynam się załamywać bo zamiast dwóch kresek na teście są komplikacje cyklu - dodam, że zawsze miałam regularny (31 dni) i nie było z nim problemów..


[link widoczny po zalogowaniu]

moniaG (offline)

02-09-2014 11:24:35

Bytom
Witaj! Nie jesteś jedyna, jest nas wiele smiling smiley Mam 30 lat, moja historia jest nieco dłuższa niż Twoja. My staramy się od 4 lat o dzidzie. Już dawno przeszliśmy etap badań hormonalnych-ja, i badania nasienia-mąż. Do tego laparoskopia zwiadowcza z badaniem drożności jajowodów-przeleczona endomertioza 1 stopnia, potem kolejne badania hormonalne. Końcowa diagnoza- niepłodność pierwotna. Obecnie jesteśmy po dwóch inseminacjach i jednej próbie in vitro, bez powodzenia sad smiley W tym miesiącu podchodzimy do kolejnego in vitro z ogromnym, jak zawsze zapasem nadziei. Nadal co miesiąc jesteśmy rozczarowani gdy mam okres, mimo diagnozy. Bo nigdy nic nie jest na 100% pewne.

Kasia03 (offline)

02-09-2014 13:42:24

Patrząc na Wasze starania uświadamiam sobie ile to trudu trzeba włożyć w to żeby narodził się nowy człowiek. wcześniej nie zdawałam sobie z tego w pełni sprawy. Domyślałam się, że to nie musi być takie łatwe, ale obserwując swoich znajomych, gdzie było więcej wpadek niż planowanych dzieci myślałam, że to przychodzi samo. A tymczasem widzę że trzeba się nagimnastykować.


[link widoczny po zalogowaniu]

agnieszka90 (offline)

02-09-2014 15:13:51

Tyniec Legnicki
Wiele z nas na początku myśli sobie "zrobić dziecko to żaden problem " tyle przecież wpadek dookoła, a potem benc i rozczarowanie... tak jak piszesz Kasia03 niestety trzeba się nagimnastykować, a najgorsze jest to , że spotkałam w swoim życiu kilka panienek, które właśnie wpadły i twierdziły, że zepsuły sobie życie, że dziecko do najgorsza kara... Kara? Ja tam marzę żeby mnie tak "pokarało" ;p i wierzę dziewczyny, że wszystkim nam się uda prędzej czy później smiling smiley ciąża


[link widoczny po zalogowaniu]

patrycja2589 (offline)

02-09-2014 17:29:00

Klińce
Hej dziewczyny. Staramy sie z narzeczonym od 2 lat o malenstwo ... jak narazie zero efektow. sad smiley ale po ostatnim okresie ktory skonczyl sie 25 sierpnia czuje dziwne rozpieranie w podbrzuszu. sad smiley tak jak bym juz zaraz miala okres dostac. Pomozcie. sad smiley

Kasia03 (offline)

03-09-2014 10:04:06

Agnieszka - oby Nam się! grinning smiley
Patrycja - może idź do lekarza? Sama nie wiem co to za objaw. A pojawił się teraz, czy jest od czasu ustania okresu?


[link widoczny po zalogowaniu]
Chcesz pisać na naszym forum? Załóż konto w 3 minuty i dołącz do nas już dziś!.

Kliknij żeby zalogować

Forum eBobas.pl - Statystyki

Globalne
Wątki: 6016, Posty: 1545892, Użytkownicy: 73665.
Ostatnio dołączył/a Justys80.

Statystyki tego forum
Wątki: 368, Posty: 114712.