Kiedy budziłam się, mama podśpiewywała już w kuchni. Ale tym razem było cicho. Wygrzebałam pantofle spod łóżka i ruszyłam do niej. Tata obierał ziemniaki i nie śpiewał. – Mama poszła do szpitala po braciszka albo siostrzyczkę – wyjaśnił mi. Tak w życie moje i rok młodszego brata Maćka, wkroczył kolejny braciszek.
Ojej, ja nie lubilam pochodow pierwszomajowych, zreszta na nie nie chodzilam. Jedyne co w czasach komuny lubilam, to Cepelie, jeden z nielicznych sklepow, w ktorych byly w miare kolorowe rzeczy, no i sklepy z chinskimi wyrobami z laki, parasolkami takimi, jak maja gejsze, figurkami samurajow i gejsz wlasnie oraz torebkami z miekkiej czerwonej i zielonej skory zdobionymi zlotymi obrazkami na ogol "egipskimi".
Ja uwielbiałam czasy komuny jako dziecko, w pochody machałam choragiewkami z papieru, w jednej ręce polskimi, w drugiej radzieckimiI te napoje w woreczkach, tabliczki czekoladopodobne, ciągle tęsknię za tymi smakami.
Mi rodzice oszczędzili "przyjemności" paradowania w pochodach. Mam za to inne wspomnienie - wszelkie kramy z różnymi duperelkami przy okazji każdej "ważnej" imprezy w mieście i targ, który był raz w miesiącu, gdzie można było kupić wszystko - od starych niepotrzebnych ludziom rzeczy, przez jedzenie aż po zwierzęta - i to również te większe jak konie czy krowy