Nie ma większego znaczenia czy dziecko się zabrudzi, poplami podłogę, pomaże się farbkami, czy pomaluje ścianę. My, mamy, jesteśmy już tak wprawione w praniu, sprzątaniu i ogarnianiu bałaganu, że dla nas to chwila moment jak wszystko wraca do swojego porządku, a dla małego człowieka każde doświadczenie jest nowym odkryciem. Rzucanie jedzeniem o ziemię, to nie przecież nie zabawa, ani robienie nam, dorosłym, na złość, tylko poznawanie świata. Przecież inny dźwięk wyda spadająca surowa marchewka, a inny plasterek szynki. Jeżeli się dziecku na to nie pozwoli z uśmiechem na ustach, to zrobi podobne doświadczenie za naszymi plecami, bo sprawdzić przecież musi
. Dobrze, jak rodzice to akceptują.
Wszelkiego rodzaju rozwiązania pomocne w tym wszystkim dorosłym są jak najbardziej do wykorzystania. Rozściełana folia pod krzesełkiem dziecka czy powieszony karton na ścianie, żeby maluch mógł malować "ścianę" do woli, to przecież genialny kompromis.